niedziela, 9 lutego 2014

Czwarteczek, piąteczek, koniec ferii.

Czwarteczek basen. Aeorobik wodny starszych pań i potem te okrągłe panie paradujące nago po szatni... Wow, uszanowanko, byłaś na głębokości 2m. Nie mów, że nie umiesz plywać! Nie dałabyś rady. Ale miałam makaron i w pasie. Aaaa, musisz mnie kiedys tam zabrac.
Przepłynęłam długość motylkiem i w sumie zmęczenie.
Ochota na białą czekoladę i Kubusia. :3
Obgadywanie dziewczyn w Mulitkinie.

Piąteczek od rana całkiem okej. Chodzenie po chleb do sklepu, kółko z chemii (pani B. przeszła samą siebie), a potem biegiem na trening.
Trening... Tak. Monika bramkarka came back. Na treningu tylko 8 dziewczyn poza mną. Nigdy nie widzialam tak beznadziejnej frekwencji. Trenerzy się ucieszyli na mój widok i powiedzieli, że mogę wrócić. Nie było tak strasznie, jak myślałam. Ale karne, które kiedyś uwielbiałam bronić, były.. nie do pokonania. Moze dlatego, że już nie widziałam oczu rzucającej, bo jestem za ślepa, może dlatego, że nie broniłam od przeszło roku, może też dlatego, ze laski się wyćwiczyły. W sumie...to pewnie wszystko naraz.
I usłyszałam, że schudłam :3. Hahah, dzięki, ale nie. No, i dostałam w twarz. Tak idealnie. Od Natalii. Taki fajny początek XD.
Potem do Maca z Kordianem. My takie fejmo-gimbo-limby, nie? Gandalf XD. Tak dużo niezdrowego jedzenia :c.
Po Macu do Kordiana. Obejrzeliśmy bardzo fajny film, który trochę zmienil moje nastawienie do wszystkiego. Zostało nam jakieś 7 minut,ktorych nie obejrzeliśmy, bo jechaliśmy na Kordianowy trening.
Pierwsza godzina treningu - nuuuuda. Druga - *_*. Cudo, też tak chcę. Też moglabym tak tańczyć, gdybym kiedyś podjęła inną decyzję. Wtedy wszystko byłoby inaczej. Kamienie milowe naszego życia wcale nie muszą być konkretnie sprecyzowane.

Sobota... hm, odprowadzenie Tancerzyka (nie bij!) na trening, szukanie inspiracji w sklepach. Znalezienie połowy. Potem genialna Monika chciała iść na skróty przez budowę. Skutkowało to tym, że nie widziała czubków swoich butów ze względu na tonę błota na nich.
Zajechanie z tatą do sklepu meblowego i wybieranie różnych rzeczy. Łóżko, które po odciągnięciu jednej części robi się wygodnym fotelem! Lajk, lajk, lajk.
Na razie znam tylko kolor ścian, jaki chcę miec. Nie mam koncepcji. Nie chcę białych mebli, ale do fioletów takie są...
Taaato, pojedźmy do Maca, skoro masz kupony. Dobra, jedzmy lody zimą.

Niedziela - dziś.
Rano pobudka i wyjście na bisa. Zaczął padać deszcz, więc schroniliśmy się w Macu, gdzie zżarlismy kolejne miliony kalorii. Ojoj...
Kościół i mała słodka dziewczynka <333.
Genialne pomyłki chórku, taaaak jest!

Tymczasem kończe, trzeba pomęczyć książkę i coś porobić.
Nie zrobiłam prawie nic przez te ferie.
Miałam tak dużo planów...wyszło kompletnie inaczej. Ale nie żałuję, w sumie.

Wtorek, środa, piątek testy próbne, jeeej -.-.

Słucham, o czym rozmawia tata z babcią... Przyjeżdżają na weekend?!

"We can't be friends."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz