Tak więc cel osiągnięty, było 10 km na rolkach. Inka leń, tylko 6 km. Mówiłam, że nie dasz rady. :c I nie chciałaś kiełbasy :/.
Po tylu spalonych kaloriach na lody. Tak, bilans i tak pewnie wyszedł plusowo dla kalorii.
Chorzy wszyscy, czuję, że też zaczynam to łapać.
Oparzyłam sobie palca i mnie boli :c. Głupia patelnia. Ale chociaż naleśniki placki dobre wyszły :3. I jajecznica ze śmietanką na śniadanie. Ja kucharz, haha.
Potem do kościoła. Wreszcie przydały się piosenki z koncertu. "Pan jest mocą" i "Kto nie miłuje". Boli mnie teraz gardło :/. Ksiądz Ryszard jak walnął kazanie, to ,jak zwykle, na dwadzieścia minut. I usłyszałam, jak lektor śpiewał :o. Jak ładnie.
Uczymy się "Reduty Ordona".
"I'm gonna climb on top your ivory tower
I'll hold your hand and then we'll jump right out"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz