Uwielbiam czwartkową noc. Takie trochę gadanie z Inką na asku (i tak mnie kochasz), Ondziem, Lansem i Nejdrosiem. I Przemkiem, który strasznie zamulał :c. Brakowało mi tylko Lenki.
Ondziu (Przemko) jest sobie w kadrze wojewódzkiej, mówiłam? Mówiłam :D. I ma treningi, i basen, i schudł, i też tak chcę.
Lansiu jest nadal zboczuchem, ale my się ubóstwiamy i jest dobrze.
Piąteczek zaczęty beznadziejnie i także tak skończony. Poza epizodem z oglądaniem "Pamiętników" <3.
Dziś na 13 na Warszawską do Biedronki na zbiórkę żywności. Tak, wkręcanie mnie w rozdawanie ulotek. W sumie, było nawet fajnie. Pozdrawiam Daniela, który mówił, że nie trzeba zapisywać otrzymywanych produktów. -.-
Potem do Agatki. Po drodze chciałam sobie kupić książkę, no ale, oczywiście, księgarnia musiała być zamknięta chwilę przed moim przyjściem.
U Aci trochę projektu, oglądanie jej zdjęć z Kubą, co trochę zabolało.
Czekanie na mrozie na tatę.
Zły wybór jogurtu.
Na Wyspie Spichrzów jest sobie Noc Lampionów, a ja co? Zamiast być tam i puszczać lampiony, trzymając kogoś za rękę, siedzę w domu i wściekam się na cały świat. I dobrze. Mam powoli dość. Jeżeli sprawię, że wszystko przestanie mnie obchodzić, skończę wreszcie z marudzeniem i narzekaniem.
Będę sobie jak Elena, której wyłączyli emocje. Z góry przepraszam. Może kiedyś się włączę. Jeżeli będę miała powód.
"I don't care, I love it."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz