Śmierdzę dymem.
Właściwie, miałam opowiedzieć o śnie. Pamiętałam go bardzo dobrze, ale potem przyśnił się drugi i ten pierwszy trochę zblakł. Było przedstawienie. Szłam razem z Adamem jako jakieś białe postacie, do trzęsącego się tłumu aktorów. Potem występowała Martynka i Przemek.
Budzę się rano, ogarniam. Nawet jem!
Msza zwyczajna, poza długim klękaniem, winem i Komunią i Frycem, który miał przeczytać modlitwę o powołanie, ale ojciec mu się wciął i nie mogł xD.
Angielski łączony w LO - oglądanie filmów wielkanocnych. Zachowanie niektórych ludzi mnie przeraża. Naprawdę.
Niemiecki. Jako, że moja kochana grupa nie uczy się czytania w domu, to mamy na za tydzień pytanie z czytania i słówka. W sumie nie narzekam, bo to umiem.
Na polskim robienie gazetki. Myślałam, ze mnie coś strzeli. Grupa - Asia, Petuch, Daro, dwa Adamy i Tomek. Asia i Petuch jedyni w miarę ogarnięci. Daro wymyślał kawały o wsadzaniu sobie czołgów w dupy, Adam z Adamem rysowali jakieś potwory na kartce, Tomek próbował coś robić, ale tak nie za bardzo to wychodziło. W końcu im powiedziałam, że mi nie zależy na tej ocenie, bo i tak to nic w moim wypadku nie zmieni, ale u nich może mieć znaczenie i ciut się poprawiło. Tomaszu z Petuchem zrobili wywiad, Adam A. napisał newsa o topiących się krowach i nekrolog, drugi Adam też coś napisał, nie wiem, co, Daro zrobił stopkę redaktorską i jakiś żart.
Po polskich przedstawienie o miłości, pół pantonima.
Dobra Maryśka, pokazująca zdjęcie, którego nie było.
I Martynka K., która dobrze zagrała swoją rolę.
I Przemek, który wbił między Zuzię i Gawlika i rozśmieszył wszystkich. Aktorem to Ty nie będziesz, ale za to w cyrku znajdą dla Ciebie miejsce :D.
Podobało mi się. Nie tylko dlatego, że występował tam Przemek, ale.. treść była piękna. Jeśli się to odnosiło do swojego życia.
Po szkole do domu. Przyszedł Przemek i zjadł obiad, bo mój tata mu kazał. :D Po posiłku ruszyliśmy do Bażantarnii błotnistymi ścieżkami. Całkiem.. błotno.
Po dłuuugim szukaniu miejsca na ognisko, zostało znalezione. Kolejne godzinne poszukiwanie drewna i piękna gleba Przemka na błotnistej górce.
W ogóle, pochwalę się nim, że jest zaradny i że ja sama w życiu bym nie zrobiła takiego namiotowego miniogniska, które potem zrobiło się wielkie. I ogarnęłam krzesiwo :D.
Sierota chciała rozwalić wielkie drzewo i rozcięła sobie dwie ręce, a potem musiałam ją opatrywać. Nie tyle co musiałam, ale chciałam.
Smażenie pianek, które robiły się krówkowo-cukrowowatowo-gumowe.
I okrywanie się kocem termoaktywnym albo jakimś innym termo. Takim złoto-srebrnym. Już nie powiem, że ktoś mnie okrył złą stroną... Ale i tak był kochany ;).
Wracając, wpadłam w błoto tak głęboko. Tylko dlatego, że ktoś mnie puścił! A potem jeszcze, gdy biegliśmy, ochlapał po uda. Ale co tam :D.
Ciepła herbatka i "Jeden z dziesięciu" u mnie.
-Byli braćmi.
-Ja byłem/am pierwszy/a!
Nasze zgranie <3.
Ciekawy dzień.
Dziękuję sobie Przemkowi za niego. Powodzenia :>.
"Zakochanie jest łatwe, a bycie w związku jest wyzwaniem."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz