Całkiem spoko początek Mszy, kiedy to po odśpiewaniu piosenki na wejście wszedł Wiertel i ojciec powiedział: "Wejście smoka". Samo w sobie nie było to śmieszne, ale gdy 3 sekundy później weszły pani Arleta i pani Kasia, mało kto się nie zaśmiał.
Angielski taki bezpłciowy. Szukanie dziennika po całym drugim piętrze i nieznalezienie go.
Niemiecki. Czytanie, słówka, nic nowego praktycznie. Zmarnowana godzina.
Polski. Prezentacja gazetek. Nie przewiduję dobrej oceny, choć w sumie mi to wisi.
Drugi polski - powtórzenie do pk. I trochę mów(?) zaleznych i niezależnych, czyli zasadniczo obijanie się.
Fizyka - 3/4 lekcji przegadane. Znowu nic konkretnego. W ogóle nie spakowałam dziś fizyki, brawo ogarnięcie. Jutro pk, będzie śmiesznie.
Biologia. Oko i problemy z krótko- i dalekowzrocznością. Zdziwiony Tomek rzekł, że nic nie widzi, jeżeli przystawi sobie rękę do oczu. Geniusz po prostu. Jedyna lekcja, która mi się dziś podobała, mimo że ciężka i ostatnia. Zabawy ze ślepą plamką. Ilu rzeczy nie widzimy, ile rzeczy jest iluzją.
Chyba dobrze, że trzecie klasy kończą gimnazjum w czerwcu. Taaa, my na ich miejsce. To będzie dziwne.
W poniedziałek wymiana, jak pani Kasia mi dziś przypomniała. Jakbym mogła zapomnieć. Gdy tak myślę, może to i lepiej, że będę tam całkiem sama. Zaprzyjaźnię się z samotnością lub po prostu zastąpię ją dobrą książką i wirem zajęć. A potem będzie nadrabianie.
Jeśli nie używa się wyobraźni, nie boli tak bardzo. Są suche fakty i nawet Cię one nie wzruszają. Nie myślisz nad konsekwencjami. Zobaczymy, jakie krzywdy wyrządzi próba czasu i odległości.
Najlepiej nic nie mówić. Wtedy będzie lepiej. Mowa gestów i spojrzeń. Śluby milczenia.
Kolejny płatek odpadł. Prawie miesiąc.
A w nocy ma padać śnieg.
Wątpliwości. Jeszcze więcej, jeszcze częściej.
"Wszystko odpływa."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz