środa, 12 grudnia 2012

12.12.12r.

Zimnozimnozimno.
Jarajmy się datą.
Na Mszy fajna ostatnia piosenka, taka pozytywna.
Angol całkiem w porządku, nie licząc smutnej Eli.
Niemiecki. Dwie strony samych słówek do nauczenia, jak fajnie.
Przerwa przed polskim.. Eluś, jestem z Tobą całym sercem. Twój dziadek na pewno jest już teraz w Niebie i nie chce, żebyś się smuciła.
Pierwsze zastępstwo za polski z o. Jarkiem. Film, i inne fajne rzeczy.
Drugie zastępstwo mniej fajne, bo angol. Taka trochę 12:12. 12.12.12r. "Pomyśl życzenie". Razem.
Fizyka, czyli kartkówki nie było, za to jakieś II prawo dynamiki Newtona owszem. Znowu nic nie rozumiem, so horny <3.
Chemia z Elą - pisanie pk. Takie troche dzikie zadania. Ale dzięki, Petuch :3. Bez Ciebie nie wiedziałabym, co zrobić. A, i podziękuję Mateuszowi, chociaż i tak tego nie przeczyta, bo mi powiedział, że jak higroskopijny, to też zwęgla oraz to, że jeśli polejesz sobie łapę wodorotlenkiem, to neutralizuje się to (to to, hahah ~pani od fizyki. Nie skomentuję.) za pomocą kwasu. A że taka odpowiedź była, to ją zaznaczyłam. Jak będzie źle, to.. jeszcze nie wiem, ale wymyślę jakieś tortury.
-Yyy, proszę pani, bo Przemek prosił, żebym przekazała, że on zaliczy tę pk za tydzień.
-Za tydzień nie ma popraw. Niech spada. Zresztą, nic takiego ze mną nie uzgadniał. Co Ty, jesteś jego adwokatem?
(późniejszy komentarz Els: Mogłaś powiedzieć "Nie jestem jego adwokatem, jestem jego dziewczyną." :D)
Tak więc, Przemku, skończyło się przymykanie oka na spóźnienia na chemię :P
Totalne nieogarnięcie.
"O nie, nie wzięłam portfela z torebki, jak ja kupię bilet?!"
"Yyy, no masz dom po drodze.."
Taa.
Taka trochę droga na starówkę z Elą. Piekarnia, szczekanie, Agatka.
W katedrze dwie godziny śpiewu. Zimno strasznie. Danielek pożyczył mi rękawiczki, uprzednio wykręciwszy mi wybitego kciuka (-Mam ten palec wybity debilu. -Wiem, słyszałem.[Mówiłeś mu?]) i wykorzystawszy to, by zepchnąć mnie za jego pomocą ze schodów. Nawet Twój Adidas Ci tego nie rekompensuje. Moje gardło. Będę chora. Adamy w roli falsetów i basów. Śpiewanie tenorem nie jest takie złe :D. Oni śpiewają to najwyżej jak umieją, a ja śrendio nisko o.O. Trochę to dziwne, noale. Dziwne rozmowy z o.Jarkiem.
Podwiezienie Turusia i mnie przez tatę Zuzi. Ciepełko :3.

Teraz wdycham sobie zapachowe świeczki, zaraz idę zrobić lekcje i przepisać te, na których mnie nie było i może nawet pouczę się soli, hahah. Żartuję, idę poczytać książkę.

Stęskniłam się za tym, kiedy mieliśmy czas.

Taki słodziak na poprawę humoru :3.

"Miłość nie pozwala rezygnować."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz